Marek Krajewski – Arena szczurów

Jako w Piekle, tak i na Ziemi

Przedpremierowym zapowiedziom Areny szczurów towarzyszyło hasło, jakoby powieść ta była najmroczniejszą z dotychczasowych odsłon talentu Marka Krajewskiego, co, przy turpistycznych zapędach autora objawionych we wcześniejszych jego książkach, wzbudziło obawy u części odbiorców, czy aby wrocławski pisarz nie popadnie w przesadę. Po zestawieniu powyższej rewelacji z rzeczywistością, można zauważyć, że ostatnia (jej ostateczność podkreśla zarówno autor, jak i wydawca) powieść z cyklu o Edwardzie „Łyssym” Popielskim istotnie wspięła się o stopień wyżej w celebrowaniu mroku, okrucieństwa oraz zbrodni i śmierci jako chorej sztuki. Ci, którzy mieli Krajewskiego za umiarkowanego szaleńca, po lekturze Areny zaczęli go uważać za szaleńca kompletnego, przez co wrocławianin przypuszczalnie stracił część czytelników. Natomiast ci, którzy zdołali pojąć potrzebę manifestowania tego, czego podglądaczami stali się podczas lektury, ostatecznie przestali wątpić w wielkość pisarza nazywanego przez jego wydawcę najmroczniejszym umysłem polskiego kryminału. Bo Krajewski, który od zawsze mniej lub bardziej łamał schematy klasycznego układu powieści kryminalnej, Areną szczurów poszedł o kilka kroków dalej, czyniąc ze śledztwa w sprawie darłowskiego trupojada punkt wyjścia dla traktatu o moralności oraz granicach ludzkiej wytrzymałości fizycznej w ogóle, a psychicznej w szczególe. Doprawdy, Łyssy nie mógłby wymarzyć sobie bardziej przejmującego i frapującego zakończenia swojej biografii. Czytaj dalej

Marian Kowalski – Mroczne dziedzictwo

Nie tylko szkiełko i oko, czyli o tym, jak Marian Kowalski pożarł mój obiektywizm

Od czasu do czasu zdarza się takie dzieło, o którym racjonalne zdanie wyrobić sobie jest nie lada wyzwaniem. Emocje podpowiadają odbiorcy jedno, rozum – drugie. Z jednej strony jest dane dzieło kluczem do naszej wrażliwości, kulturalnych gustów, fabularnych zainteresowań, z drugiej – mamy świadomość, że autorowi, temu człowiekowi, który właśnie pożarł nasze serce, nie wszystko wyszło tak, jak powinno, że w swoim projekcie okazał się niekonsekwentny, momentami nieudolny. Że, mówiąc kolokwialnie, coś tu nie pykło. Takie właśnie sprzeczne myśli mnie nachodzą, gdy myślę o Mrocznym dziedzictwie Mariana Kowalskiego, książce łączącej w sobie romans, powieść obyczajową, kryminał, horror gotycki, legendy i ludowe podania oraz sporą dozę encyklopedycznej wiedzy historycznej. Czytaj dalej

Remigiusz Mróz – Ekspozycja

Mróz w rytmie pop

Wszystko można udowodnić, jeśli ma się odpowiednio dużo kreatywności.

Klimatyczny projekt Mariusza Banachowicza zdobiący oprawę Ekspozycji Remigiusza Mroza igra z czytelniczymi skojarzeniami. Podświadomie zaszczepia w umyśle odbiorcy nastawienie na lekturę kryminału z niespieszną akcją osadzoną wśród zaśnieżonych górskich miejscowości. Okładka ta nie kłamie… do czasu.  Śniegi w fabule Ekspozycji odnajdziemy, a jakże, stolicę polskich Tatr również. Przez chwilę. Natomiast po czterdziestu stronach twórca zabiera odbiorcę w podróż po świecie – w sensie zarówno geograficznym, jak i polityczno-ustrojowym – w którym wszystko jest możliwe. Witajcie w Krainie Mroza, uniwersum, w którym na niespełna pięciuset stronach autor zawrze tyle atrakcji tak różnego rodzaju, że wybuch – zarówno fabularny, jak i odbiorczy – będzie tylko kwestią czasu. Czytaj dalej

Michael Katz Krefeld – Zaginiony

Zaginiony - okladka.indd

Architekt ludzkiego cierpienia

Co stanowi trzy podstawy przesłuchania wroga państwa? Po pierwsze, należy doprowadzić do tego, aby zatrzymany stracił poczucie własnej wartości; po drugie, należy dążyć do dezorientacji zatrzymanego; i po trzecie należy go ubezwłasnowolnić.
– Erhardt Hausserr, pułkownik na usługach Stasi

Na drugą odsłonę losów Thomasa „Kruka” Ravnsholdta przyszło czekać polskim czytelnikom niemal półtora roku. Ich twórca, Michael Katz Krefeld, który powieścią Wykolejony wyszedł poza granice rodzimej Danii, nie odświeżył co prawda skandynawskiego kryminału jako takiego, jednak na znanym już wielbicielom północnych opowieści gruncie mocno zaakcentował swoją indywidualność. Zgrabne, zdecydowanie zarysowujące pomiędzy bohaterami relacje i popychające fabułę do przodu dialogi, sugestywne, acz nieprzegadane opisy miejsc akcji, przeciąganie umysłem czytelnika po bruku i uczulanie go na brudy tego świata, stawiające włosy na głowie, plastyczne opisy poniżania ciał i dusz bohaterów – oto Krefeld, pisarz, który szturmem wdarł się na listy księgarskich bestsellerów i przekonał do siebie nawet tych, którzy zarzekali się, że kryminał absolutnie nie leży w ich literackich gustach. Zresztą, trudno się pozytywnemu odbiorowi osób niechętnym „czystym” kryminałom dziwić, ponieważ Duńczyk z pewnością stricte gatunkowym pisarzem nie jest. Potwierdza to jego najnowsza powieść, druga odsłona cyklu o Kruku, Zaginiony – mieszanina psychodelicznego thrillera historycznego, niespiesznego, osadzonego we współczesności obyczaju oraz powieści kryminalnej z mocnym akcentem psychologicznym, tak charakterystycznej dla twórców skandynawskich. Czytaj dalej

Katarzyna Kwiatkowska – Zbrodnia w szkarłacie

Klasyka naszpikowana indywidualnością

Kupuj ziemię  już jej nie produkują.

Mark Twain

Gdy młodego i dopiero wyrabiającego sobie markę artystę media zaczynają przyrównywać do mistrza w danym gatunku albo mianować swoistym kontynuatorem zapoczątkowanej przezeń tradycji, w odbiorcach ceniących twórczość owego mistrza zwykle rodzą się oczywiste oczekiwania albo przynajmniej ciekawość. Nierzadko także niechęć jeszcze na długo przed premierą dzieła, a w skrajnych przypadkach również nienawiść… Z tego typu hasłami trzeba uważać, wszak licho nie śpi i tylko czycha, aby przejąć cenny stołek lub chociaż wygwizdać na forum internetowym. Jednak wiele wskazuje na to, że urodzona w Poznaniu pisarka Katarzyna Kwiatkowska, hucznie ogłoszona polską Agathą Christie, może na swoim stołku – a raczej w staroświeckim, obitym pluszem fotelu – siedzieć bez obaw. Co nie znaczy, że miano jej nadane jest całkowicie słuszne. Ze względu na stosowane przez poznaniankę kryminalne schematy, jak niewielka, ściśle określona przestrzeń fabularna, charakterystyczne figury bohaterów czy uporczywe prowokowanie czytelnika do zadawania sobie pytania „kto zabił?”, porównanie do Christie jest tyleż oczywiste, co niefrasobliwe i uogólniające. Kwiatkowska bowiem, bezpardonowo wykorzystując filozofię „ludziom podoba się to, co już znają” – dodaje do sprawdzonych i eleganckich schematów słynnej Brytyjki nieco od siebie. Co tam: nieco! Mnóstwo! Czytaj dalej

Tadeusz Cegielski – Detektyw w krainie cudów. Powieść kryminalna i narodziny nowoczesności (1841-1941)

Detektywi po obu stronach lustra, czyli o tym, co każdy pasjonat powieści kryminalnych wiedzieć powinien

Rok 1841, symboliczna data narodzin powieści detektywistycznej. Amerykanin Edgar Allan Poe zaczyna tworzyć znany dziś na całym świecie cykl opowiadań „z dreszczykiem”. W tym samym roku debiutuje także Brytyjka Catherine Crowe, pierwsza dama kryminału, o której świat dowiedział się niedawno, dzięki popularności gender studies. Do tegoż roku i do tych osobistości cofa się w swoim eseju naukowym Detektyw w krainie cudów. Powieść kryminalna i narodziny nowoczesności (1841-1941) profesor Tadeusz Cegielski, polski historyk odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi, specjalista w dziedzinie historii nowożytnej i historii idei, a od niedawna również autor dwóch poczytnych powieści kryminalnych. Cofa się po to, by osobom zainteresowanym nie tylko lekturą kryminału jako taką, lecz także pragnącym zgłębić jego historyczne i kulturowe istnienie, przybliżyć fenomen tego gatunku, od powijaków tegoż po dramatyczny z historycznego punktu widzenia rok 1941, który znacząco przewartościował zarówno czytelnicze, jak i pisarskie umysły, choć przecież nie spowodował jego [gatunku kryminalnego] zaniku. Czytaj dalej

Sue Monk Kidd – Sekretne życie pszczół

W krainie mlekiem i miodem płynącej

Nie wątpię, że gdyby więcej powieści charakteryzowało się narracją podobną do tej, którą prezentuje w swojej debiutanckiej książce Sue Monk Kidd, czytelnictwo miałoby się dużo lepiej. Napisane w 2002 roku Sekretne życie pszczół – w Polsce wznowione niedawno przez Wydawnictwo Literackie – to relaks i nieskrępowana radość z lektury, niosące ze sobą możliwość pogłębienia własnych poglądów i nasycenia duszy trudnym do sprecyzowania nektarem, niezbędnym dla każdego czytelnika o ponadprzeciętnym poziomie wrażliwości. To opowieść o podstawowych wartościach koniecznych do tego, aby godnie żyć, ujęta dodatkowo w język prosty, niepozbawiony jednak literackiej kreacji, polegającej na niebanalnych metaforach, uniwersalnej symbolice i rozbrajających spostrzeżeniach. Czytaj dalej

Złota dama

Dama matowa

Przymierzając się do omawiania najnowszego filmu Simona Curtisa, mam ochotę zastosować nieco ironiczną grę słów i napisać, że Złotej damie (The Woman in Gold, 2015) blasku brak. Historia Marii Altmann, która wytoczyła proces Republice Austrii, w celu odzyskania pamiątkowych rodzinnych obrazów autorstwa Gustava Klimta, tak fascynująca w swoich historycznych zawiłościach, emocjonalnie soczysta, a z perspektywy wiedzy o sztuce oraz filozofii dyplomacji bezcenna – w scenariuszu debiutującego Alexiego Kayego Campbella sprowadzona została do pozbawionej indywidualizmu poprawności, która uwięziła w sztywnych ramach zarówno opowieść o niezwykłych kolejach losu, jak i ludzi, którym przyszło nimi podążać. Czytaj dalej

Anna Klejzerowicz – Medalion z bursztynem

„Czasem jestem siekierą. Czasem trzeba”[1]

Tolerancja to konieczność. Bez niej nie rozwijamy się, tylko stoimy w miejscu, kisimy się w stęchliźnie, zatruwając złą energią siebie i innych. Z braku tolerancji upadają cywilizacje, brak tolerancji zabija człowieczeństwo. Tolerancja czyni nas wolnymi[2].

Anna Klejzerowicz

Medalion z bursztynem łączy w sobie to, co w twórczości Anny Klejzerowicz najpiękniejsze – tajemnice zanurzone w przeszłości z historią Polski, a życiową mądrość z ludzkimi niedoskonałościami dobrze nakreślonych postaci. Jednak w błędzie będzie ten, kto uzna jej najnowszą powieść za odcinanie kuponów od dotychczasowego dorobku. Fakt, Medalion przypomina wydany na początku zeszłego roku List z powstania „zakurzonym” klimatem starych domostw, pamiątek i dokumentów, wmieszaniem w fabułę fragmentów epistolarnych i wątkiem przeszłości, która mocno determinuje teraźniejszość, jednak całość – począwszy od językowej stylizacji, poprzez zakańczanie rozdziałów i ostateczny wydźwięk, a na momentami bezpardonowym ostracyzmie polskich grzechów skończywszy – bez wątpienia ma swój własny charakter. Czytaj dalej

Philip Kerr – Niemieckie requiem

Vienna Noir, czyli James Bond na serio

Nie jestem już ani taki młody, ani taki szczupły, żeby leżeć w łóżku z czymkolwiek oprócz papierosa lub kaca.

(Bernhard Günther, prywatny detektyw i były pracownik policji kryminalnej)

Trzecia odsłona trylogii retro Berlin Noir autorstwa Philipa Kerra znacznie różni się od dwóch poprzednich. Jest nie tylko większa objętościowo i bardziej rozbudowana pod kątem ciekawostek historycznych, lecz także zastaje bohatera cyklu, Bernharda Günthera, niemal dekadę po wydarzeniach, jakie miały miejsce w Bladym przestępcy. Detektyw i były policjant kryminalny w jednym przymiera głodem w powojennym Berlinie, z lękiem porusza się po mieście, w którym czuł się tak pewnie, a na dodatek na przestrzeni minionych lat zdążył się ożenić! Ten niepoprawny cynik i niebieski ptak został niejako przez Kerra złamany i złożony na nowo, co dla wiernych czytelników może być lekkim szokiem. Mało tego: Niemieckie requiem, bo o nim mowa, to na dobrą sprawę już nie Berlin Noir, a Vienna Noir, Günthera wywieje bowiem do stolicy Austrii w celu zarobkowym. Czy, biorąc pod uwagę ilość zmian i czasowy przeskok, Kerr nie ukręcił serii karku zamiast ją urozmaicić? Czy udało mu się satysfakcjonująco wygrać opowieść do końca i utrzymać status godnego następcy Raymonda Chandlera i Dashiella Hammetta? Czytaj dalej