Sebastian Imielski – Szkoła na wzgórzu

Z notatnika prowincjonalnego nauczyciela

Szkoła na wzgórzu to pełnowymiarowy debiut literacki Sebastiana Imielskiego i zarazem bardzo udana powieść gatunkowa. Łączy klasyczne motywy kryminalne – mała społeczność, liczne szkielety w szafie, niedające o sobie zapomnieć niewyjaśnione morderstwo sprzed lat etc. – z charakterystycznymi rysami, jakimi są nietypowa para „detektywów” – nauczyciel polonista i zdegradowany dziennikarz – oraz wzrastające w miarę przewracanych stron bombardowanie okrucieństwem i naturalizmem. Na domiar niemało w niej frapujących społecznych spostrzeżeń i uwrażliwienia na człowiecze traumy i nieszczęścia.

Niespieszna, acz od pierwszych stron zapowiadająca fatalizm przyszłych wydarzeń pierwszoosobowa narracja z punktu widzenia nowo przybyłego nauczyciela odkrywa przed czytelnikiem szokujące tajemnice niewielkiej kaszubskiej miejscowości. Chwilami szok jest tak wielki, że lekturze towarzyszy opad szczęki podbudowany obrzydzeniem połączonym z niemożnością oderwania wzroku, zaskoczeniem i/lub współczuciem. Współczujemy nieszczęśliwemu, nieudolnie podnoszącemu się z gruzów osobistych poloniście; młodym i ambitnym uczniom, którym dramatyczny los nie pozwolił rozwinąć skrzydeł; wreszcie – mordercy, któremu bliżej do zagubionego męczennika niż ziejącego nienawiścią zbrodniarza. Nadto, ma Szkoła na wzgórzu niezgorszą intrygę sięgającą czasów PRL-u i aparatczykowskiej przeszłości co poniektórych postaci, które wraz z nastaniem nowego systemu niekoniecznie zmieniły filozofię działania… Przy czym, aby rzecz skomplikować i uczynić bardziej frapującą, siermiężne czasy Polski Ludowej autor niebanalnie i wrażliwie powiązał z biografią głównego bohatera, wówczas dziecka, co wzbogaciło opowieść o dodatkowy psychologiczny rys.

Uwagi krytyczne mam jedynie do paru nitek fabularnych potraktowanych zbyt skrótowo (trójmiejska mafia, dalsze losy Wilczyńskiego), kilku nieznośnie sztampowych uproszczeń (rodzinna sielanka przy grillu, podczas gdy jeszcze do niedawna były awantury; młoda, seksowna anglistka narysowana zbyt grubą kreską) oraz redakcji merytorycznej i korekty, które poległy na szczegółach (godzina na filmie z monitoringu, pisownia łączna/rozłączna z „nie” etc.). Jednak są to usterki ledwie kosmetyczne, szkodzące całości w stopniu niewielkim, zatem zadziwia fakt, że powieść Sebastiana Imielskiego dotąd nie ukazała się drukiem. Tak zaskakujący fabularnie kryminał z wrażliwym, intensywnie przeżywającym, obdarzonym dużą spostrzegawczością społeczną narratorem po prostu na to zasługuje. Plus brawa za postać kurwującego emerytowanego milicjanta przebywającego w domu spokojnej starości, który dodaje całości szorstkiego komizmu. Niby klasyczny motyw starego gliny pomagającego młodym w śledztwie, a zarazem charakterny, rozpisany iście po „imielskiemu”. Jest dobrze!

Zrecenzowano w ramach Projektu


Moja ocena: 7/10

Natomiast obiektywnie rzecz biorąc…

Wniebowzięci będą: wielbiciele niespiesznie rozwijających się kryminalnych intryg osadzonych w niewielkich – i klimatycznych! – miejscowościach i nieufnych środowiskach; zwolennicy pierwszoosobowej, uwrażliwionej na społeczne zachowania narracji; czytelnicy spragnieni klasycznych motywów kryminalnych wzbogaconych o odautorską charakterność.

Kręcić nosami będą: czytelnicy źle znoszący naturalistyczne opisy rozkładu ciała i cierpienia zwierząt; wielbiciele porywistej akcji, strzelanin, pościgów.


Sebastian Imielski, Szkoła na wzgórzu, Oficyna Wydawnicza RW2010, Poznań 2015.

1 thoughts on “Sebastian Imielski – Szkoła na wzgórzu

Dodaj komentarz