Trochę kultury, człowieku kultury!

ustąp

Mam siostrę młodszą o trzy lata. Gdy byłyśmy dziećmi – a wówczas te trzy lata były niczym przepaść – i  się kłóciłyśmy, Babcia zwykła mawiać do mnie: „A wstydź ty się, ustąp głupszemu, starsza jesteś i mądrzejsza!”.

Przytaczam tę anegdotkę nie bez powodu. Otóż, światek kultury ma nową aferę: pisarka (LubimyCzytać.pl podaje, że napisała dotąd 14 książek) wytacza proces sądowy blogerowi, nota bene również pisarzowi (ten sam serwis podaje 7 pozycji), który od pewnego czasu na swojej stronie w dość paskudny sposób krytykuje jej powieści wydawane na zasadach selfublishingu (czyli, mówiąc po naszemu, autor płaci, firma wydawnicza wydaje). Dzieł tej powieściopisarki (zwanej dalej w niniejszym tekście Panią) nie znam, słyszałam, że są okropne, ale nie w tym rzecz. Mnie dziwi – ba, bulwersuje! – co innego: czemu szanowany ponoć pisarz (zwany dalej w niniejszym tekście Panem), człowiek o żywym i nietuzinkowym umyśle (o czym wnioskuję z paru wpisów jego autorstwa) i tłumacz, który przecierał ścieżki szwedzkiemu przekładowi w latach 90., bawi się w pisanie recenzji, które są oczywistą prowokacją? Przy czym warto zaznaczyć, że jego blogowe wpisy to nawet nie są stricte recenzje, ale w znacznej mierze skopiowane cytaty z powieści Pani, opatrzone jego kąśliwymi, nierzadko niepotrzebnie okrutnymi komentarzami. Pan wyraźnie gardzi „grafomańskimi płodami” Pani, daje do zrozumienia, że jest chora („grafomania to choroba”), a jakoś przestać czytać jej książek nie potrafi i na ich lekturę czasu najwyraźniej nie szczędzi, by następnie poświęcić przypuszczalnie sporo energii – i ponownie: czasu! – na pisanie coraz to nowych epistoł w nie uderzających. Przy czym słowa „epistoły” używam z ironią (dziwne, że tak kiepskim ponoć dziełom krytyk regularnie poświęca tyle akapitów), a blogowe wpisy Pana przypominają mi raczej mówienie „na stronie”, niczym w teatrze, przypominające niby to od niechcenia wbijane szpile, o których wiadomo, że prędzej czy później dotrą do Pani i – co w pełni rozumiem –  szlag ją jasny trafi!

Zgadzam się powszechną opinią, że książka w momencie wydania staje się własnością publiczną i zawsze można spodziewać się komentarzy na jej temat, nawet najgłupszych, bo dzisiaj komentuje każdy, również największe matoły, ale niechże ludzi kultury, pisarzy, krytyków, publicystów, tych wszystkich odpowiedzialnych za „rząd dusz”, zwłaszcza dojrzałych (wnioskuję ze zdjęć, że Pan nie jest już młokosem), cechuje pewien poziom! Tymczasem Pan nie jest lepszy od Brytyjczyków przyjeżdżających do Krakowa i kąpiących się w fontannach oraz demolujących publiczne toalety. Pluszcze się na blogu w swoich przepełnionych jadem wpisach niczym wspomniani przyjezdni, wystawiający gołe dupska i krzyczący „Look at me!!”, zamiast robić to, do czego jest ponoć stworzony, czyli tłumaczyć zacne szwedzkie dzieła i pisać książki. Publicznie pastwi się nad Panią, kopie leżącego, zamiast poprzestać na merytorycznej i krytycznej – nie chamskiej, nie popisowo złośliwej! – recenzji JEDNEJ książki Pani i więcej do jej dzieł nie wracać. Tym bardziej, że uważa ją najwyraźniej za byt nienaprawialny, skoro pisze, że „z [jej] tekstem nic się nie da zrobić, nie przeredaguje tego żaden redaktor”.

Pytanie, jakie się teraz nasuwa, brzmi: które z nich zniża się do czyjego poziomu – inteligentny ponoć Pan, który najwyraźniej nie umie powiedzieć sobie „stop” (a nie jest to czasem wyrazem wysokiego IQ?) i czytać powieści wartych jego uwagi, czy nie tak inteligentna ponoć Pani, która nie wytrzymała natłoku wysublimowanych bluzgów i nie potrafiąc umiejętnie się bronić (zapewne z powodu uboższego zasobu słów i nie tak sprawnego pisarskiego warsztatu, tym bardziej wypadającego blado, że Pan tak się wczuł w rolę literackiego krytyka dla spragnionych sensacji odbiorców, że nie sposób jego potoczystości ukrócić) zgłosiła sprawę do sądu? Któremu z nich moja Babcia powiedziałaby: „Ustąp głupszemu”?

Nie jestem rodowitą krakowianką, pochodzę z niewielkiego miasteczka na Podhalu. Tam zachowanie, które cechuje Pana, starsi ludzie skwitowaliby dosadnie: „Dyć chop zgupioł! Zamenco obco babe, lepji swojo by si zajoł!” Ja, młoda jeszcze i od ponad dekady „miastowa”, ujmę to inaczej: osobie „robiącej” w kulturze – a w literaturze i wszelkich próbach publicystycznych zwłaszcza – nie przystoi pastwić się nad twórcą, nieważne jak kiepski by on nie był. Merytorycznej krytyce na poziomie mówię tak. Wymyślnemu przemycaniu żółci i uderzaniu za jej pomocą czyjąś głową o mur aż do jej roztrzaskania mówię nie. Nie tylko dlatego, że to przeczy kulturze – w tym przypadku zarówno w znaczeniu zwycięstwa nad zachowaniami pierwotnymi, jak i zbioru cech osoby z klasą – lecz także z tego powodu, że jest to, mówiąc wprost, żałosne.

Felieton ten poświęcam pamięci mojej Babci.

 

WAŻNE:

Powyższy tekst powstał z osobistej (i utopijnej, jak podejrzewam) potrzeby przywrócenia zawodowi krytyka i mu pokrewnych rysów szlachetności. Jeśli chociaż jedna osoba po jego przeczytaniu głębiej zastanowi się nad tym, w jaki sposób działają niektórzy ludzie uprawiający „rząd dusz” – będę usatysfakcjonowana.

Nie jestem związana rodzinnie i/lub emocjonalnie z autorami, których nazywam w felietonie Panią i Panem, nie znam także ich twórczości poza drobnymi fragmentami przeczytanymi w celu uczynienia rozeznania. Nie wspieram również decyzji Pani odnośnie wystąpienia do sądu, chociaż rozumiem jej postawę.

Chciałam zaznaczyć, że wszelkie komentarze i riposty dotyczące powyższego tekstu będą przeze mnie ignorowane, nawet ich nie przeczytam, aby czasem nie dać się sprowokować, gdyby okazało się, że cechują je jad lub żółć, ta nieodłączna cecha wielu Polaków, którą tak trafnie scharakteryzował w Ziarnie prawdy Miłoszewski (pozdrawiam pana Zygmunta!). Biorę odpowiedzialność za to, co napisałam, ale nie chcę się bawić w potyczki na komentarze etc. Szkoda mi na to czasu i nerwów. Pragnę pozostać kotem, który umoczywszy łapę w brudnej wodzie, z dezaprobatą ją otrzepie i pójdzie dalej własną ścieżką. Proszę, aby to uszanowano.

Pogrubione cytaty pochodzą z bloga Pana, do którego link z oczywistych powodów muszę podać (http://pawelpollak.blogspot.com/), co jednak czynię niechętnie, przewidując, że poszerzę w ten sposób grono jego odbiorców, a pewnie i wianuszek przytakiwaczy. Osoby potrafiące zręcznie wykorzystać słabe strony innych oraz afery, nie od dziś mają w Polsce jak u Pana Boga za piecem.

Dziękuję za uwagę.

Paulina Stoparek


Źródlo obrazka: http://maddo.wrzuta.pl/obraz/avMMxFrdTR0/ustap_glupszemu. Czarne tło dorobiłam sama.

Tekst dostępny również na portalu Noir Café.

Dodaj komentarz